"Figury zdjęte z planszy". Książę Harry wyznał, ile osób zabił podczas misji w Afganistanie
31 marca 2020 Harry, syn króla Karola, zrezygnował z pełnienia oficjalnych funkcji w rodzinie królewskiej i przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych. Tytułowany jest nadal jako książę Sussexu, ale nie używa już predykatu Jego Królewskiej Wysokości. Decyzja zapadła po tym, jak Harry ożenił się z amerykańską aktorką Meghan Markle.
Od tego czasu oboje chętnie udzielają wywiadów, w których szeroko opisują toksyczne relacje, jakie mają panować w rodzinie królewskiej.
Rodzina królewska obawia się tej książki?
Wkrótce do sklepów trafi biografia Harry'ego pt. "Spare". Książka oficjalnie ma pojawić się na rynku 10 stycznia. Jednak brytyjski "Mirror" poinformował właśnie, że Hiszpania nieco pospieszyła się ze sprzedażą i już można było ją tam nabyć.
Z ujawnionych do tej pory fragmentów publikacji wynika m.in., że zdaniem małżonka Meghan Markle, słynny kostium nazisty, w którym Harry wystąpił na balu przebierańców w 2005 roku (kostium ściągnął na samego księcia oraz całą rodzinę królewską ogromną falę krytyki), był pomysłem Williama i Kate, którzy mieli go zachęcić do przebrania się za członka Hitlerjugend.
"Figury zdjęte z planszy"
Teraz okazuje się, że w najnowszej książce Harry postanowił otworzyć się na temat swoich misji w Afganistanie. Książę w 2012 roku uczestniczył w misji na Bliskim Wschodzie jako pilot śmigłowca szturmowego Apache. We wspomnianym fragmencie Harry miał opisać, jak "eliminował tych złych" w Afganistanie, zanim ci "wyeliminowali tych dobrych". "Chciałem wrócić do Wielkiej Brytanii ze wszystkimi kończynami, ale przede wszystkim chciałem wrócić do domu z nienaruszonym sumieniem" – tak brzmi fragment książki, który przytaczają brytyjskie media.
Harry wyjawił również, że podczas drugiej misji w Afganistanie zabił 25 osób. Przyznał, że zna dobrze tę liczbę, ponieważ dobie "Apache i laptopów" wszystko było dokładnie rejestrowane. Tłumaczy, że niemożliwe jest zabicie ludzi, jeśli postrzega się ich jako "ludzi". Harry nie ukrywa, że widział ich jako "figury zdjęte z planszy" albo "wyeliminowanie tych złych".
"Mój numer to 25. Nie jest to liczba, która napełnia mnie satysfakcją, ale też mnie nie zawstydza" – wyznaje książę w swojej biografii.